Czym właściwie jest fascynacja? Emocją? Stanem ducha? Zjawiskiem? Zapewne wszystkim po trochu.
Fascynacja nie jest prostą emocją. Składa się z wielu komponentów, które się ze sobą mieszają i zmieniają swoje natężenie. Jakie to składniki? Na przykład radość, podniecenie, chęć poznania, ciekawość, zauroczenie, upojenie. Kiedy coś nas fascynuje, poświęcamy temu uwagę, myśli, czas. Chcemy, by wypełniało nasz świat. Gdy fascynacja jest gwałtowna, pojawia się nienaturalna ekscytacja i pewien rodzaj emocjonalnej nadwrażliwości. Jeśli obiektem fascynacji jest osoba, interesuje nas wszystko, co jej dotyczy - sposób, w jaki mówi, porusza się, jak zakłada nogę na nogę. W przypadku wielkiej fascynacji w mózgu zaczynają się wydzielać te same substancje, które pojawiają się, gdy kogoś pożądamy.
To, co pozornie inne Fascynacja sprawia, że zaczynamy się interesować drugą osobą, jest wstępem do zakochania. Poznajemy kogoś, kto nas intryguje i zadajemy sobie pytanie: „Co on w sobie ma, że nie możemy przestać o nim myśleć?”. Zwykle jest to odwrotność tego, co sami reprezentujemy, bo najbardziej fascynuje to, co inne, nowe, obce.
Wypełnić deficyt Przyciągają nas i fascynują nie tylko przeciwieństwa. Zapytani, co powinien mieć w sobie ktoś, by się nam spodobać, odpowiadamy: to coś. I choć pewnie każda z przypadkowych 100 osób owo „coś” zdefiniowałaby na swój sposób, to w pewnych punktach wszyscy byliby zgodni. To, co nas łączy, to m.in. potrzeba miłości, bliskości, bezpieczeństwa, bycia akceptowanym i samorealizacji. Oprócz tego mamy też pewne niezaspokojone, bywa, że głęboko ukryte, potrzeby emocjonalne i naszą fascynację wzbudzają osoby, które mogą - według nas - je zaspokoić, wypełnić nasz deficyt. Zwykle jednak ulegamy złudzeniu. Najczęściej tylko tak się wydaje, że obiekt naszej fascynacji może nam dać to, czego potrzebujemy. Innymi słowy, dokonujemy na niego projekcji własnych oczekiwań i wyobrażeń. Nasza tęsknota za spełnieniem jest tak wielka, że na początku widzimy u partnera cechy, których nie posiada. Niestety, po gwałtownej fascynacji przychodzi zwykle rozczarowanie.
Jak ćmy do świecy To, jak szybko rodzi się w nas fascynacja i jak długo trwa, zależy w głównej mierze od wieku. Płomień zachwytu w duszy młodej, jeszcze niedojrzałej emocjonalnie osoby, może być pozbawionym kontroli pędem w jakimś kierunku. Młody, rozgorączkowany człowiek, który ze swej natury jest istotą poszukującą, eksperymentującą, chce jak najszybciej wskoczyć w to, co go fascynuje - nawet, gdyby miał się spalić. Nie podejmuje racjonalnych decyzji, bo jego fascynacja nie podlega kontroli rozumu. Czasem bywa to groźne w skutkach. Przykładem jest młodzieńcze zainteresowanie różnego rodzaju sektami.
Ktoś starszy i emocjonalnie dojrzalszy zapala się wolniej. Jego fascynacji jest bliżej do ciekawości, zainteresowania i chęci poznania niż emocjonalnego naporu. Dojrzały człowiek mówi: „fascynujące”, kiedy ma na myśli coś, co jest interesujące, bardzo ciekawe, warte poznania. Potrafi również przyjrzeć się swoim emocjom z dystansem, może się czymś fascynować spokojniej i dłużej, bo u niego często przeradza się w hobby.
Z kwiatka na kwiatek Niektórzy rzadko ulegają fascynacji, nie rezonują ze światem. Inni robią to bez przerwy, często zmieniając jej obiekt. Od czego to zależy? Trochę od temperamentu, a trochę od naszego indywidualnego zapotrzebowania na bodźce. Osobom, które do normalnego funkcjonowania potrzebują ciągłej stymulacji, by czuć, że żyją, niezbędny jest pewien stały poziom ekscytacji. Wszystko jedno, czy skoczą na bungee, czy przejadą się motocyklem z prędkością 200 km/godz. Dla nich ważne jest tylko to, by poziom stresu był wysoki.